Dzyń! Dzyń! Zadzwonił mój telefon. Zawiązałam sobie ręcznik na głowie i wybiegłam z łazienki do pokoju po telefon.
- Ej gdzie jesteś?! - Usłyszałam w słuchawce głos Anny.
- W domu.
- W domu?! Szukałam cię cały wieczór.
- Przepraszam, ale... No, ale widziałaś co się stało?!
- Nie! Nic nie widziałam, wyszłaś, nie odbierałaś telefonu! - Teraz sobie przypomniałam że miałam na wyświetlaczu z dziesięć połączeń nieodebranych. Upss... - No, żadnego znaku życia! Co było powodem twojego wyjścia?
- Kuba! - Zaczęłam płakać. - Kuba był powodem. - Łkałam. - Próbował... Próbował mnie wykorzystać. - Ryczałam jak bóbr.
- Co?! - Krzyknęła i usłyszałam jak szepce coś do kogoś.
- Zabiję gnoja! Lilka jak się czujesz? Jak wróciłaś do domu? Wszystko OK? Nie wierzę, że był zdolny do takich rzeczy, znam go praktycznie całe życie, ale jego nędzne życie już jest skończone! Jak to się potoczyło? Jak to się stało? Opowiedz nam Lili. - Wtrącił się Daniel.
- Ale nie płacz, maleńka. - Dodała łagodnie Ania.
- Przyszliśmy na imprezę. - Zaczęłam. - Cały wieczór mieliśmy spędzić razem, ale on wolał się upić. Gdy w końcu go znalazłam, po hmm... 3 godzinach. Nie pamiętam już. No to dalej. Zatańczyliśmy raz, potem zaciągnął mnie na kanapę, zaczęło się niewinnie, od małych pocałunków. Później zaczął mnie rozbierać. On jest naprawdę silny. Nie potrafiłam się wyrwać. Nie potrafiłam... - pociągnęłam nosem. - Nikt mi nie chciał pomóc, tylko patrzyli się jak w obrazek. No i przyszedł Wiktor. Ania przedstawiłaś mi go gdy przyszłam pierwszy raz do szkoły...
- Tak, Wiktor to miły chłopak. - Przerwała mi Anka.
- Kontynuując... Przyszedł Wiktor i szarpnął Kubę, a ja w tym momencie wyślizgnęłam się z jego rąk. Kuba zaatakował Wiktora, ale ten zwinnie robił uniki, pewnie nie pił. Uderzyłam Kubę w twarz i powiedziałam coś czego już nie pamiętam, bo było to powiedziane pod wpływem emocji. No i teraz w skrócie, bo nie chce mi się już opowiadać mojej rozmowy z Wiktorem. Odwiózł mnie do domu. To tyle.
- Nie kolegowałem się bardzo z Wiktorem, ale polubiłem chłopaka. - Powiedział Daniel.
- Jak wam powiedziałam to zrobiło mi się lepiej na sercu, dzięki. - Wysłałam im całuska do słuchawki. - Idę wysuszyć włosy, na razie kochani.
- Pa - Odpowiedzieli wspólnie. - Wpadnę do ciebie później. - Dodała Ania.
Rozłączyłam się.
Miałam ochotę przejść się, więc wyszykowałam się i wyszłam na spacer.
Pogoda była piękna, mieszkam tu od dwóch miesięcy, a nie obejrzałam jeszcze wszystkiego.
Ale nie chciałam iść do centrum, chciałam iść na jakieś odludzie, więc zdecydowałam się na łąkę.
Już po chwili leżałam sobie na trawce rozkoszując się cudownym słońcem. Przypomniał mi się sen. Dziwny był.
Zadzwoniła moja komórka. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
- Halo?
- Gdzie jesteś? - Zapytał Kuba.
- Odczep się, psujesz mi piękny ranek. - Powiedziałam chyba zbyt radośnie.
- Co?! Nie odczepię się! Gdzie jesteś?
- Czego chcesz?! - Wkurzyłam się.
- Porozmawiać.
- Rozmawiać możemy w miejscu publicznym, gdzie w pobliżu znajdują się moi przyjaciele, a nie twoi. A zresztą nie mamy już o czym rozmawiać.
- Chciałbym się wytłumaczyć.
- To nie koncert życzeń. Tu nie będzie uwzględniane co ty chcesz. Tak, więc daj mi spokój, OK?
- No weź... Daj mi się wytłumaczyć.
- Nie dam, bo między nami już nic nie ma. Tłumaczeniem nic nie wskórasz.
- To już koniec?! Ale jak... Kocham cię!
Rozłączyłam się. Posiedziałam na łące jeszcze 2 godziny i wróciłam do domu.
***
Na kuchennym stole leżała karteczka od mamy.
Lili!
Wyszłam z domu, śniadanie leży w lodówce.
Pewnie wrócę późno, więc nie czekaj z kolacją.
Wszystko ci wyjaśnię jak wrócę.
Kochanie, mogłabyś ogarnąć troszkę w domu?
Całuję!
Mama ***
Gdzie ona poszła? Hmm... A może z tym facetem, który jej kwiaty wysłał. O nie, zapomniałam o tej kolacji z nim i z mamą. Mam nadzieję, że mama nie ma mi tego za złe.
Zadzwonię do Wiktora.
- Halo? - Usłyszałam.
- Hej!
- Hej, Lili!
- Moglibyśmy się spotkać za godzinę na mieście?
- Jasne, a gdzie?
- W tym parku... eee ... w centrum miasta.
- Masz na myśli Chopina?
- Taak!
- Okej , to za godzinę?
- Pewnie, do zobaczenia!
- Na razie.
Ubrałam sukienkę i wyszłam z domu, bo autobus jeździ co godzinę, więc postanowiłam się przejść niż czekać na autobus. Założyłam słuchawki na uszy i ruszyłam w drogę.
Chodniki był puste, ale za to ulice pełne, no bo ludzie teraz wożą się autami, zamiast spacerować na świeżym powietrzu. Po 40 minutach byłam na miejscu. Kupiłam orzechowe lody, moje ulubione, i usiadłam na ławce i czekałam. Jadłam sobie spokojnie loda i wpatrywałam się w ławkę na przeciwko, w ogóle nie patrząc kto na niej siedzi. Po chwili usłyszałam śmiech.
- Smaczny?
- Tak, dziękuję... Wiktor! Jak długo tu siedzisz? - Zaśmiałam się.
- No byłem wcześniej niż ty. Ale chciałem zobaczyć po jakim czasie zorientujesz się, że się patrzę na ciebie.
- Zamyśliłam się.
- Myślałaś o wczoraj?
- Tak. - Dosiadł się na moją ławkę.
- Nie myśl o tym, to kretyn.
- Wiem, zerwałam z nim.
Nasza rozmowa trwała dosyć długo, okazało się, że mamy wiele wspólnego i jak tylko jeden temat się kończył zaraz zaczynał się drugi. Już dawno się tak nie uśmiałam. Po 3 godzinach spędzonych w parku i po godzinie spędzonej w kawiarni odprowadził mnie do domu z czego zleciała kolejna godzina, bo się nie śpieszyliśmy. Gdy doszliśmy do mojego domu zrobiło się ciemno. Więc chciałam zamówić mu taksówkę, bo żadne autobusy już nie kursowały. Ale skończyło się na tym, że zrobiliśmy popcorn i puściliśmy jakiś niby straszny, ale jednak przygłupi horror, z którego się tak śmialiśmy, bo nie dość, że obsada była fatalna, to jeszcze tekst był dosyć śmieszny jak na " horror". Wiktor zasnął na kanapie, więc nie chciałam go już budzić. Przykryłam go kocem. Wiem że to trochę niebezpieczne, by ledwo poznany chłopak spał u mnie w domu, ale miałam dobre przeczucia co do niego. Więc wyłączyłam telewizor i poszłam do siebie.
***
Rano gdy wstałam chciałam sprawdzić czy Wiktor jeszcze śpi, ale zastałam tylko karteczkę na poskładanym kocu. Pisał, że nie chciał niepokoić rodziców, więc z samego rana wrócił do domu. bardzo dziękuje za gościnę i jakoś się odwdzięczy.
Anka wysłała sms, że nie mogła przyjść wczoraj, bo coś jej wypadło, ale wpadnie o 10 rano. Zjadłam śniadanie i czekałam na przyjście mojej przyjaciółki.